【Wywiad】Hatti Vatti



Witam!

W marcu z Polski przyjechał wszechstronny producent, Hatti Vatti do Japonii razem z wokalistką, Misią Furtak. Zagrali w Nagoyi i w Tokio, i zostawiali wszystkich pod wielkim wrażeniem. Przed koncertem w Nagoyi rozmawiałam z Hatti Vatti w hotelu.  Oto jest wywiad z pół roku temu, razem z nowymi wiadomościami ;)

********************************


Jak się bawisz w Japonii?

Tak bardzo mi się podoba, że chciałbym tu zostać na dłużej. Jest tak, że kiedy jeździsz z muzyką, np. dużo jeździłem po Europie, to fajnie jest wrócić do domu, a tym razem w ogóle nie chcę wracać do, autentycznie…

A gdzie Ci się bardzo podobało?

Wszystko mi się podobało, a każde japońskie miasto jakie widziałem jest inne. W Tokio strasznie dużo się dzieje, jest ogromna ilość ludzi na ulicach, tuż obok jest Yokohama, która była taka chłodno-biznesowa, Kyoto jest piękne i spokojne, a tutaj w Nagoyi jest klimat, który łączy wszystkie te wcześniejsze przymiotniki. To jest ciekawe, że mimo, że każde jest inne, wszsytkie są gdzieś do siebie podobne, ale Tokio jest dla mnie najciekawsze. Shibuya skradła mi serce.



Co Cię inspirowało do napisania piosenki „Tokyo"?

Lubię film „Lost In Translation”, wiele razy go oglądałem. Cenię grę aktorską z tego filmu, muzykę, zdjęcia miasta. Mam płytę z OST, dużo jej kiedyś słuchałem. To ciekawe uczucie, gdyż duża część filmu dzieje się na Shibuyi. A my wsiedliśmy do pociągu prosto z samolotu i wysiedliśmy od razu na Shibuyi! Prosto z Okęcia na te sławne przejście dla pieszych. I nawet nie wiedzieliśmy, że to jest to słynne skrzyżowanie, wysiedliśmy z pociągu i myśleliśmy, że jest ono dość podobne i przeszliśmy tak jakby nigdy nic (śmiech). To było super, to była duża inspiracja. W piosence „Tokyo” są też sample nagrane na ulicach z Tokio, choć to nie ja jestem ich autorem. Piosenkę kończy sampel z głosem Scarlett Johansson. Współproducent tego numeru jest Synkro z Manchesteru, który też jest wielkim fanem kultury japońskiej. To, że ja tutaj jestem, jest dość silnie powiązane z faktem, iż występował tu rok temu. Tworzymy swego rodzaju community i on trochę pomógł to załatwić. A propos Japonii - Synkro ma drugi projekt, który nazywa się Kiyoko.





Możesz trochę opowiedzieć o tym, kiedy i jak zacząłeś robić muzykę?

Nie jestem profesjonalnym muzykiem. Pierwsze produkcje stworzyłem około 10 lat temu na komputerze, błądząc jak dziecko we mgle. W domu nigdy się nie słuchało muzyki i bardzo długo nie umiałem grać na jakimkolwiek instrumencie. Dopiero mając 25 lat, nauczyłem się grać - troszkę na gitarze, trochę na klawiszach, więc 10 lat temu kiedy zaczynałem robić muzykę, nie umiałem nic. Miałem szczęście, bo to często jest tak, że jeśli chodzi o muzykę elektroniczną, to okres od pierwszego dema po pierwsze wydawnictwo na winylu trwa dość długo. A u mnie tak było, że przez to, że poznałem Synkro i całą tą ekipę, pomimo, że miałem nagrane tylko 2 piosenki, to oni nagle oświadczyli, że to chcą to wydać i tak też zrobili w 2008 roku na 12”. Był to singiel z wokalistką Sarą Brylewską. Oni też byli motorem do nagrania singla „Great” który finalnie na stronie B został zremiksowany przez absolutni genialnego Andy Stott’a. To było super przyjemne. A później już poszło naturalnie, była jedna płyta, druga, trzecia, itd. Do dziś wyszło 10 winyli. W produkcji jest kilka kolejnych. Kocham winyle.


A kto Ci tak zainspirowało do muzyki, mimo że w domu się nie słuchało muzyki?

Bardzo dużo oglądałem MTV, a MTV było w latach 90tych zupełnie inne. Leciała Bjork, Sinead O’Connor czy Chemical Brothers, elektroniczne rzeczy z Anglii i z Niemiec, chłonąłem to jak gąbka. W szkole średniej nałogowo słuchałem Boards Of Canada i mocno elektronicznego dubu. Też jako nastolatek, dużo słuchałem Grammatika. Pamiętam, te rzeczy jako klipy w polskiej telewizji Atomic, później okazało, że Noon też robi elektroniczne rzeczy. I to była taka jedna z pierwszych elektronicznych płyt, które dla mnie były „wow”, że chcę dokładnie robić coś takiego, że klimat mi odpowiada w 100%. Jest to dość dziwne uczucie kiedy Noon był tak dużą inspiracją, a 10 lat później nagrywałem z nim płytę i dajemy duże koncerty.


Jak związałeś z nim kontakt?

Przypadkowo. Poznałem go na plaży w Gdańsku, bo grałem imprezę w klubie. Gdy grałem, pomyślałem, że no ten koleś wygląda tak jak Noon, ale wydawało mi się to trochę niemożliwie, bo to było w środku nocy na plaży w Gdańsku, w bardzo małym klubiku, takiej klimatycznej budce, która była prowadzona przez znajomych. Ale później kolega mnie przestawił i to jednak był on. No i tak zaprzyjaźniliśmy się, znaleźliśmy wspólny język w płaszczyźnie muzycznej i nie tylko.


Mieliście jakąś koncepcję kiedy robiliście tą płytę „HV/NOON”?

Trochę jest tak, że Mikołaj już nie chce mieć nic wspólnego z hip-hopem, a ja wręcz odwrotnie - nigdy nie robiłem hiphopowych rzeczy, a zawsze chciałem, niestety nie miałem na to pomysłu. To był taki wytrych. Nagraliśmy płytę, ale ważne jest to, że ona nie miała być z zamierzenia hiphopowa. Jej pewne stricte hiphopowe elementy wyszły dość przypadkowo. Ale jak się posłucha tej płyty, to ona nie jest hiphopowa, bo ona ma kilkanaście numerów i tylko w połowie utworów są raperzy. A nawet jak jest rap, to bity i muzyka nie jest stricte hiphopowa.


Jak doszliście do współpracy z Misią?

Z Misią to było tak, że Misia prowadzi audycję radiową i oni mnie zaprosili na wywiad w Warszawie, jeszcze wtedy mieszkałem w Gdańsku. Wtedy w samym czasie myśleliśmy o tym, żeby zaprosić jakąś kobietę na tą płytę, no i ja wymyśliłem Misię, bo uważam, że ona jest najlepsza wokalistka w Polsce. Oczywiście są fajne wokalistki - cenię siostry Przybysz albo ciekawa wydaje mi się Mela Koteluk czy Justyna Święs, współpracuję też z Kasią Kręc z zespołu Little White Lies i w projekcie Hatti Vatti, to ona jest oficjalnym i głównym głosem tego bytu, ale to chyba nie do końca pasowało do muzyki HV/NOON. Poza tym bardzo chcieliśmy, żeby to było po polsku, cała płyta, a Katee raczej po polsku nie śpiewa. Jak Misia mnie zaprosiła na audycję, to było wywiad, a później sobie poszliśmy na wino i pogadaliśmy i powiedziałem, że byłoby fajnie jakby wstąpiła na płycie, że była zainteresowana. No i tak się stało, zrobiliśmy piosenkę, klip i po prostu sie zaprzyjaźniliśmy. No i teraz mamy nowy projekt - FFRANCIS. Debiutancka 7” z dwoma numerami wyjdzie pod koniec września nakładem U Know Me Records, ale mamy już gotowe około 15 kompozycji. Ciągle szlifujemy ten materiał.





Jakie masz plany na przyszłości?

Z Katee nagraliśmy kiedyś EP, która też wyjdzie na winylu dosłownie za chwilkę. Później robimy kolejny projekt, ja i Misia jako „zespół elektroniczny” - FFRANCIS. Gramy koncerty HV/NOON, pierwszy to Red Bull Music Weekend w Warszawie, ale także Open’er, Audioriver, Tauron Nowa Muzyka i jesienna trasa klubowa. Może jeszcze coś wydamy wspólnie. Jeszcze robię taką zupełnie inną płytę z kolegą, Stefanem Wesołowskim jako projekt NANUK. On jest bardzo utalentowanym skrzypkiem, gra też na fortepianie. Stefan aktualnie tobi teraz dużą i zasłużoną karierę, bo np. podpisał kontrakt z Mute. Jesteśmy z tego samego miasta i się kumplujemy. Kiedyś byliśmy zaproszeni na Sopot Film Festiwal oraz na Festiwal Filmu Niemego w Gdańsku, żeby zagrać na żywo muzykę do filmu. Po czym stwierdziliśmy, że zrobimy z tego płytę, taki side-project. Zagraliśmy to parę razy, mamy nagraną tę płytę w połowie. Nie jest to kojarzona z moim projektem elektronika, ale raczej czasem troszeczkę przypomina dokonania Ryuichi Sakamoto & Alva Noto czy Bena Frosta. Nie jest to też typowo akustyczny materiał jaki znają fani Stefana z jego płyt.


Jak uważasz swoją muzykę? Zacząłeś od dub, i robisz elektro, ambient i tak cały czas zmieniasz style.

Dla mnie to jest ciągle jedno i to samo, tak naprawdę. Tylko inaczej trochę robione. Dla mnie dub to nie jest taki reggae-dub, tylko dub jako rodzaj realizacji muzyki, język. Czyli dużo przestrzeni, pogłosów, echo, minimalizm - dub można w wielu gatunkach. Zresztą ja nie zwarzam na nazwy i nei sugeruję się gatunkami i szufladkami. Jak słucham swoich nagrań i czy jest to raper czy wokalistka albo skrzypce, mi to wszystko się składa jednej kupy, ma to wszystko jeden mianownik. Słucham bardzo różnej muzyki, od happy-hardcore do A Winged Victory For The Sullen. Dla mnie gatunek muzyczny to szeroko pojęta „muzyka elektroniczna” - no bo jednak różni się mocno od opery czy bluesa. To jest gatunek, a nie, ambient, drum’n’bass, juke. To jest bez znaczenia.



Czy jest jakiś artysta, z którym chciałbyś pracować w przyszłości?

Powiem Ci tak, trochę może brzydko, ale współpracowałem praktycznie ze wszystkimi, z którymi zawsze chciałem pracować. W Polsce dla mnie najlepszym producentem jest Noon, i nagraliśmy płytę, bardzo cenie Misię - i z nią też teraz nagrywam. Z Katee uwielbiam grać na żywo. Ona jest taka mega żywiołowa, szalona. Pamiętam, że chodziłem na jej imprezy kiedy jeszcze nie robiłem muzyki, to już myślałem, że fajnie by było z nią kiedyś, czysto hipotetycznie wstępować razem. Albo Synkro, który jest dla mnie takim najciekawszym producentem zagranicznym i też mamy wspólną piosenkę i wydajemy w wspólnych wytwórniach itd., więc właśnie już tak trochę nie mam. Jest niesamowita lista gości wokalnych na płycie HV/NOON. Robimy coś z Hadesem, nagrałem też remix dla zespołu Rysy z Justyną Święs. Jedyną osobą, z którą bardzo chciałbym zrobić coś kiedyś, ale się nie udało, jest Sokół. On miał być na płycie HV/NOON, ale nie miał czasu i się nie udało. Współpraca ze Stefanem Wesołowskim to dla mnie zaszczyt.


Ostatnio w Polsce jest taka fala na muzykę elektroniczną i dużo wychodzi młodych artystów. Jak uważasz na taki trend?

Mi się bardzo podoba, bo jeszcze 6,7 lat temu, jeśli chodzi o muzykę elektroniczną w Polsce, to było średnio. Było troszeczkę amatorskich produkcji i było tylko parę osób, które coś takiego robiło na poziomie, albo robiło karierę, tak, jak mój kolega, Radikal Guru czy zawsze świetne brzmienie miał Session View. A teraz jest tak, polscy producenci są już na takim poziomie, że nie wiadomo czy jest z Polski, czy ze Szwecji, czy z Anglii. To też jest tak, że powoli Polacy zaczynają jeździć po świecie i polskie zespoły grają live na najwyższym poziomie, jak np. Rysy, Klaves czy Rebeka. Cenię to, co robi U Know Me i Technosoul. Bardzo popularne jest Flirtini - choć to trochę nie moja para kaloszy. Naprawdę fajne jest to jak zmieniła się scena. Widać też, że są to często młodzi ludzie. Ja zacząłem robić muzykę tak na poważnie mając 27 lat, a często ten nowy narybek ma 20-22 lata i ma już jakieś fajne płyty na swoim koncie. Przez to, trochę czuję stary (śmiech). Ale trzeba też przyznać, że moment w którym moje pokolenie zaczynało produkować to były zupełnie inne czasy. Pamiętam jak się zaczynało coś robić na komputerze, to nie wiedziałem jak coś obsługiwać, jak „uzyskać” brzmienie swojego ulubionego artysty. A teraz jest tak, że wpisujesz do YouTube i jest tutorial „How To Make THIS Sound”. W czasach przed youtube’owych trzeba było wszystkiego spróbować samemu. Ale przez to też to było trochę ciekawe. Przez te metody prób i błędów, można było osiągnąć własny sound. Mam swoje charakterystyczne brzmienia, a wynikają one z tego, że próbowałem kiedyś robić coś tak jak inni producenci którzy mi się podobalo, ale mi nie wychodziło i zostało takie jakie było (śmiech).


Jakie 3 płyty zabrałbyś na bezludną wyspę?

Na pewno jakąś płytę Boards Of Canada, jest ich dużo, ale którąś na pewno bym zabrał. Myślę, że mógłbym zabrać Grammatik „Światła Miasta”, bo znam tą płytę tyle lat i ona mi się w ogóle nie znudziła, ona za każdym razem wzbudza mi takie emocje. I jakiś płytę Grouper. To bardzo ciekawa wokalista z USA, która wydaje na wytwórni Kranky. To jest super rzecz, polecam.



Dziękuję bardzo za rozmowę!

********************************



****
Facebookページやってます☆
ブログではなかなか書けないような新譜リリースや、PVの紹介、リアルタイムな音楽情報をできるだけ配信しているので、Facebookやってる方は是非、いいね!してくださいね♪
よろしくお願いします!
フォローはこちらから♪

最後まで読んでくださってありがとうございます♪
にほんブログ村 音楽ブログ 洋楽へ
にほんブログ村
にほんブログ村 海外生活ブログ ポーランド情報へ
にほんブログ村